Demo

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Trasa rowerowa: 84 km

Partnerzy: Gmina Smołdzino, APR Ziemia Słupska, portal GoForFun, Miasto Słupsk, Gmina Kobylnica, Gminny Zespół Ekonomiczno-Administracyjno Gospodarczy Szkół w Kobylnicy.

Słońce, błękit nieba, rześka bryza morska, szum morza, powietrze pełne jodu i piaszczysta plaża... Czy potrzeba czegoś więcej? Niby nie, jednak nam, miłośnikom dwóch kółek do pełni szczęścia potrzebny był „magiczny” pojazd jakim jest rower. Dwukołowy rumak zapewnił nam przeżycie niezapomnianych wrażeń podczas pokonywania trasy na odcinku Gdynia-Hel w ramach III rajdu rowerowego go to Hel.
Naszą przygodę zaczęliśmy podróżą pociągiem SKM do Gdyni, skąd był zaplanowany start rajdu. W Lęborku dosiadło się do nas dwóch kolegów, którzy polubili poznawanie świata z perspektywy dwóch kółek w towarzystwie Szprychowiczów. Po dotarciu na miejsce w pierwszej kolejności wybraliśmy się na wspólne śniadanie i ciepłą kawkę. Pogoda od rana była niepewna, ale wierzyliśmy, że jak zawsze Opatrzność nad nami czuwa i obejdzie się bez deszczu. Rajd zaczęliśmy z przygodami, błądząc po Estakadzie Kwiatkowskiego, gdyż okazało się, że nie ma przejazdu dla rowerzystów, co przyczyniło się do częściowej zmiany trasy. Dzięki pomocy mojego wujka, który wskazał nam drogę wyjazdu poza granice miasta, omijając zamknięty odcinek dla rowerzystów, mogliśmy kontynuować wyprawę bez większych opóźnień.

III rajd go to Hel ze Szprychą

Wydostając się z Gdyni, przyszło pokonać nam prawdziwie górskie serpentyny na Pogórze, skąd mogliśmy podziwiać przemysłową panoramę Gdyni. Kolejny etap trasy był znacznie przyjemniejszy - droga asfaltowa w kierunku Kosakowa, a w samej miejscowości szeroka ścieżka rowerowo-piesza oplatająca fragment północnej części lotniska. Po lightowym odcinku mieliśmy do pokonania kolejny podjazd w Pierwoszynie. W takich momentach pocieszający jest fakt, iż po każdym wzniesieniu dla równowagi będzie zjazd, podczas którego można zregenerować siły. Z Pierwoszyna skręciliśmy na Moście Błota, aż do rezerwatu przyrody ptactwa wędrownego „Beka” pod Osłoninem znajdującego się na obszarze Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, u ujścia rzeki Redy. Oprócz rzadkich gatunków ptactwa pod ochroną znajdują się tu zabagnione słone łąki obfitujące w unikalne gatunki roślin słonolubnych. Jest to rozległy podmokły teren poprzecinany siecią kanałów melioracyjnych z wyznaczonymi ścieżkami dla rowerów. Cała trasa prowadzi po płaskim terenie wyłożonym betonowymi płytami. Jazda nią dostarczyła nam dodatkowych atrakcji widokowych. Po wydostaniu się z  terenów nizinnych dotarliśmy na szlak niebieski biegnący skrajem Kępy Puckiej. W miejscowości Osłonino przywitała nas przepiękna, czterorzędowa aleja starodrzewu lipowego z XVII w., której drzewa stanowią pomniki przyrody. Aleja, zwana Aleją Jana III Sobieskiego, zaprowadziła nas do Rzucewa, który ma liczne związki z królem. Szkoda tylko, że droga dziurawa niczym "ser szwajcarski". Na jej przedłużeniu znajduje się XIX-wieczny, neogotycki zamek rodziny von Below, położony na wysokiej skarpie. Jest to pałac w stylu Tudorów zaprojektowany przez znanego berlińskiego architekta Stülera, wybudowany przez majora von Below w 1840 r. W odrestaurowanym, urokliwym pałacu działa obecnie ekskluzywny hotel i restauracja Jan III Sobieski. Przylega do niego piękny park z wieloma egzotycznymi drzewami prowadzącymi nad brzeg morza. Pałac wraz z parkiem zrobił na nas miłe wrażenie, widać troskliwą rękę gospodarza, który dba o swe dobra. Chcąc wykorzystać sprzyjającą aurę i plażę odsłoniętą od wiatru, udaliśmy się nad zatokę. Znajduje się tu niewielki pomost z ławeczkami wychodzący w morze. Po krótkiej przerwie na odpoczynek i podziwianie widoków postanowiliśmy pokręcić nóżkami, bo jakby nie patrzeć, mieliśmy jeszcze przed sobą wiele kilometrów do przejechania. Kierując się w stronę Pucka niebieskim szlakiem pojechaliśmy początkowo ścieżką spacerową skrajem Kępy Puckiej, następnie wzdłuż zatoki piaszczystą drogą przez Las Rzucewski.  Widoki na zatokę były tak malownicze, iż trudno było się im oprzeć. Zrobiliśmy kilkuminutowy postój, aby napawać się pięknem naszych krajobrazów. Oczywiście aparaty poszły w ruch. Po uwiecznieniu tych cudnych chwil pojechaliśmy dalej mijając po drodze przystań łodzi oraz Park Archeologiczny Prehistorycznych Łowców Fok, czyli odnalezioną dawną, chronioną prawem, osadę łowców fok z epoki kamienia III i II w. p.n.e. Jednak tu już się nie zatrzymywaliśmy; może następnym razem… Zostawiając za plecami cywilizację wkroczyliśmy na wyższe partie krawędziowe Kępy Puckiej. Malowniczy a zarazem pagórkowaty teren między Rzucewem a Puckiem dostarczył nam niezapomnianych wrażeń. Trasa biegła skrajem wybrzeża klifowego obrośniętego drzewami, a z drugiej strony z widokiem na pola uprawne. Raz opadając stromo w dół, raz biegnąc skrajem kilkunastometrowego urwiska, dostarczyła nam niezłej dawki adrenaliny. Przyszło nam się zmierzyć z dwoma stromymi podjazdami oraz zjazdami, które niektórych zmusiły do zejścia z roweru. Po drodze towarzyszyły nam opady deszczu, na szczęście przelotne. Wszystkie niedogodności wynagrodziły nam piękne krajobrazy rozpościerające się czy to na zatokę, czy w głąb lądu. Dla tych uroczych widoków warto było się męczyć ;). Z góry widoki były przecudne, można było zaczerpnąć świeżego powietrza, podziwiać urwiste, nadmorskie wybrzeża klifowe oraz niebieskie wody w oddali.

Wraz z wjazdem do Pucka, trasa szlaku zamieniła się w alejkę doprowadzającą do parku miejskiego, jednego z najbardziej urokliwych miejsc w Pucku. Dla nas był to czas sielankowej jazdy pomiędzy zielonymi alejkami gęstych koron ogromnych i leciwych buków wzdłuż Klifu Puckiego, dzięki której mogliśmy podziwiać rozległy widok na Zatokę Pucką. Ścieżka zaprowadziła nas do portu jachtowego i przystani pasażerskiej oraz na molo, gdzie zrobiliśmy krótki postój. Następnie skierowaliśmy się w stronę urokliwego rynku, mijając po drodze gotycki kościół św. Piotra i Pawła z XIII w. Na rynku zrobiliśmy przerwę na zwiedzanie i regenerację sił. Tego nam było potrzeba… Posiłek na świeżym powietrzu z widokiem na malownicze XIX-wieczne kamieniczki. Do pełni szczęścia brakowało tylko słońca, które chowało się za chmurami. Nie przeszkodziło to jednak nam w podziwianiu architektury okolicy. Skosztowaliśmy również pyszną kawkę i puckie rogaliki, których smak pozostał z nami na dłużej. Po zaspokojeniu przyziemnych potrzeb było nam trochę ciężko zebrać siły i ruszyć dalej. Jednak chęć przeżycia dalszej przygody pozwoliła nam ponownie wsiąść na dwukołowe rumaki. Z każdym kilometrem widoki na zatokę i mijanych po drodze miejscowości rekompensował ponoszony wysiłek.
Dalsza trasa przebiegała szlakiem rowerowym, który w większości prowadził wybrukowaną lub asfaltową ścieżką wzdłuż malowniczego brzegu zatoki i Półwyspu Helskiego. Na szutrową nawierzchnię natrafiliśmy między Puckiem a Swarzewem oraz między Juratą a Helem. Nie umniejszało to jednak atrakcyjności i walorom przyrodniczym jakimi są nadmorskie krajobrazy, które na całej trasie urzekły nas spokojem wód zatoki. W Swarzewie i Chałupach zrobiliśmy kolejne postoje nad morzem, aby podziwiać windsurferów, kitesurferów oraz piękny widok na Zatokę Pucką. Ukoronowaniem każdego postoju było uwiecznienie piękna krajobrazów kaszubskich na fotkach. W Jastarni odbiliśmy z trasy na ścieżkę leśną prowadzącą do trzech bunkrów – Sabała, Saragossa i Sęp. Są to przedwojenne polskie schrony bojowe, wybudowane w ramach umocnień obronnych Półwyspu Helskiego. Niektóre ściany tych bunkrów, wystawione na ostrzał z morza mają grubość ok. 3 m. Sabała to schron dowodzenia w środkowej części lasu, wyposażony w typowy sprzęt żołnierski. Posiada maskujące malowanie. Saragossa położony jest tuż przed wejściem na plażę morską, a dalej znajduje się bunkier Sęp, położony bezpośrednio na plaży, nad otwartym morzem. Przy każdym z nich znajduje się tablica informacyjna w języku polskim oraz w języku niemieckim. Po tej krótkiej lekcji historii wróciliśmy na szlak. Dalej już zgodnie z wytyczonym planem pojechaliśmy ścieżką rowerową w kierunku Juraty, obserwując po drodze urokliwą faunę i florę specyficzną dla Mierzi Helskiej. Będąc na miejscu, zatrzymaliśmy się przy fontannie i pomniku córki Króla Mórz – bogini Juraty, skąd spacerkiem poszliśmy na molo od strony zatoki. Był to nasz ostatni postój przed dotarciem do miejscowości docelowej. Z Juraty na Hel była konieczna jazda wzdłuż drogi asfaltowej ze względu na brak ścieżki rowerowej. Po dojechaniu do granic miasta wjechaliśmy na drogę szutrową, która zaprowadziła nas do centrum przez las, wzdłuż drogi dla samochodów. Ostatni odcinek naszej wyprawy okazał się pełen zakrętów i małych wzniesień, przez co jazda na rowerze była urozmaicona, dodatkowo z wszechobecnym klimatem leśnym. Na miejscu byliśmy już po zachodzie słońca, dlatego pobyt w tej malowniczej miejscowości zaczęliśmy od poszukiwań noclegu, co okazało się nie lada zadaniem. Zdziwiło nas, że nikt nie chciał wynająć noclegu na jedną noc. Po dłuższych poszukiwaniach szczęście uśmiechnęło się do nas. Mając zapewnione lokum, mogliśmy spokojnie wyruszyć na podbój miasta. Zaczęliśmy wspólną kolacją w klimatycznym lokalu z kubańską muzyką na żywo. Zespół muzyczny przygrywał zapraszając do wspólnej zabawy w rytmach salsy. Zakończeniem dnia był wieczorny spacer po promenadzie.
Następnego dnia ranek przywitał nas diamentarną zmianą pogody. Przelotne opady deszczu, przenikliwy wiatr, sztorm na morzu nie zachęcał do wędrówek pieszych czy jazdy na rowerze. My jednak nie poddaliśmy się i dzień zaczęliśmy od przejazdu na cypel Półwyspu Helskiego, który przypieczętowaliśmy wspólną fotką z widokiem na zatokę. Wracając nowo powstałą nadbrzeżną promenadą spacerową, która prowadzi naokoło cypla, natrafiliśmy na pozostałości fortyfikacji wojskowych oraz Kopiec Kaszubów, symbolizujący jedność społeczności kaszubskiej. Odsłonięty został 23 czerwca br. W centralnym miejscu monumentu znajduje się gryf kaszubski obrazujący moc Kaszubów. Na pomniku umieszczono napis „Hel – początek Polski” i tablicę z nazwami miejscowości, w których działają oddziały Zrzeszenia-Kaszubsko Pomorskiego oraz funkcjonującej od ponad 50 lat młodzieżowej organizacji kaszubskiej - Klubu Studenckiego Pomorania. Przy Kopcu Kaszubów znajduje się tablica informująca o historii i idei powstania pomnika. Oczywiście bez pamiątkowych zdjęć się nie obeszło.
Po powrocie do centrum miasta okazało się, iż ze względu na panujący sztorm odwołano katamaran, którym planowaliśmy płynąć do Gdyni. Pozostała nam zmiana środka lokomocji na szynobus. Przed wyjazdem wybraliśmy się na promenadę na poranną kawę i ciastko, delektując się jednocześnie widokiem na Mierzeję Helską, marinę oraz port rybacki.
W Gdyni przesiedliśmy się na pociąg SKM, którym wróciliśmy do Słupska, gdzie zakończyliśmy naszą wyprawę bogatą w malownicze zakątki i krajobrazy kaszubskiej ziemi nadmorskiej.
Za tydzień kolejny rajd i kolejna przygoda ze Szprychą. Zapraszam wszystkich chętnych na dożynki powiatowe do Główczyc. Wrażeń na pewno nie zabraknie. Podróże na jednośladzie dają niepowtarzalną okazję do poznawania nowych miejsc i ludzi. Próbując swoich sił w terenie doskonalimy swój rowerowy warsztat, kosztujemy wolności i swobody, a zyskujemy zdrowie.
Sylwia Okuń – STR Szprycha